wtorek, 20 marca 2018

Pokémon Yellow

Wczoraj wieczorem otworzyłem tego bloga, więc wypadałoby zacząć uzupełniać wpisy dotyczące wersji Pokemonów, które przeszedłem.

Pierwszy raz zetknąłem się z Pokemonami (zapewne, jak większość osób w Polsce) poprzez serial anime w telewizji. Na fali jego popularności udostępniono do sprzedaży wiele gadżetów związanych z pokemonami. Prawie każdy w szkole zbierał tazosy z chipsów, naklejki z rogalików chipicao i pewnie jeszcze inne, których w tej chwili nie pamiętam. Oficjalne karty Pokemon były u nas mniej popularne. Zapewne z powodu wysokiej ceny i mniejszej dostępności. W zasadzie tylko jeden kolega w mojej klasie zbierał je na poważnie i wszyscy z nim graliśmy.

W tym czasie miałem już od jakiegoś czasu konsolę Game Boy Color i ogranie na wszystkie sposoby dwie gry na dyskietkach. Jednocześnie, w kupowanym przeze mnie regularnie czasopiśmie Click! (poświęcony grom), trafiłem na plakat poświęcony pokemonom. Na jednej stronie były przedstawione w kolejności rysunki wszystkich 151 pokemonów. Na drugiej stronie natomiast została wydrukowana cała mapa Kanto. Lista była bardzo przydatna nawet bez posiadania gry. Na mapie natomiast "na sucho" starałem się przewidzieć, którędy będzie przebiegać rozgrywka. W ten sposób zapragnąłem kupić jedną z dostępnych wówczas części Pokemonów. Padło, dość przypadkowo, na Pokémon Yellow. Mnie akurat nie było w sklepie podczas zakupu. Wybierała siostra. Podobno ekspedientka dziwiła się i zastanawiała, dlaczego większość osób wybiera żółtą wersję (do wyboru były oczywiście jeszcze czerwona i niebieska, ale w Polsce, albo przynajmniej w tym sklepie, wszystkie trzy wersje trafiły do sprzedaży jednocześnie). Siostra odpowiedziała, że ten zółty stworek najbardziej jej się podoba. W ten sposób stałem się posiadaczem swojej pierwszej, i jak do tej pory jedynej gry Pokemon.

Przez pierwsze dni poświęcałem na grę każdy wolny czas. Jak dziś pamiętam chwile przesiedziane na łóżku z oczami wpatrzonymi w gameboya. Brak znajomości angielskiego zbytnio mi nie przeszkadzał w czerpaniu przyjemności. Pamiętam, że utknąłem wówczas na pomarańczowym mieście - Vermilion City. Z jakiegoś powodu zaginął mi HM01. Dostawało się go od kapitana statku S.S. Anne, który odpływa, gdy się z niego zejdzie (statek, nie kapitan). Bez ataku Cut, nie mogłem ruszyć rozgrywki dalej. Dziś nie mam pojęcia jak to się stało. Nie wiem nawet, czy da się usunąć z plecaka ten przedmiot. Ponadto nie da się zejść ze statku, bez otrzymania go. Próbowałem wówczas jeszcze wyszkolić swoje pokemony do wysokich poziomów, mając nadzieję, że któryś w końcu samodzielnie nauczy się Cut (spędziłem godziny w jaskini diglettów), ale w końcu pogodziłem się z faktem, że trzeba zacząć od nowa. Później szło już bez problemów. Jako że byłem jedynym posiadaczem gameboya w klasie, każdy zapisywał się w kolejce, żeby trochę pograć w pokemony.



Po wielu latach wróciłem jeszcze do Pokemon Yellow w wersji emulowanej na PC. Wówczas mogłem wybrać język polski, co również było ciekawym doświadczeniem. Niestety nie mam żadnych zapisów gry ani z okresu gry na Game Boy, ani na emulatorze. Na gameboyu gra była przechodzona co najmniej kilkukrotnie, a na emulatorze raz. Nie pamiętam dokładnie wszystkich swoich teamów, którymi przechodziłem ligę. Na pewno był wśród nich Pikachu, którego zawsze trenowałem z racji bycia starterem. Były też trzy podstawowe startery z pierwszej generacji, bo wersja Yellow udostępniała je wszystkie, więc do listy trzeba dopisać Charizarda, Blastoise'a i Venusaura. Jako że gra udostępniała Snorlaxa i Laprasa na wysokich poziomach, to je również dołączałem. Czyli grupa dokładnie taka, jaką zaplanowali sobie twórcy, tworząc wersję Yellow na bazie przygód Asha z anime.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz