wtorek, 20 marca 2018

Pokémon Crystal

Rozochocony przejściem Pokemon Yellow na emulatorze, postanowiłem sięgnąć po kolejną część. Zdecydowałem iść po kolei generacjami. Wybrałem wersję Pokemon Crystal, jako udoskonaloną dwóch wcześniejszych. Tę zasadę stosowałem również w kolejnych wyborach w przyszłości.

Mam duży sentyment do drugiej generacji gier. Sam nigdy wcześniej w nią nie grałem. Widziałem ją jedynie na komputerze u kolegi. Robiła na mnie wtedy naprawdę duże wrażenie. Przede wszystkim w końcu była to pełnoprawnie kolorowa gra. Kolosalny skok graficzny w stosunku do pseudo kolorowego Yellow. Świetny efekt dawał też cykl dnia i nocy. To był chyba pierwszy raz, gdy spotkałem taką mechanikę w grze.

Wiele lat minęło, gdy w końcu mogłem zagłębić się w ten świat. Patrząc na to teraz z perspektywy kilku zaliczonych gier z pokemonami, mogę stwierdzić, jak mało wiedziałem o pokemonach podczas grania w Crystal. Co prawda potrafiłem z głowy nazwać praktycznie wszystkie pokemony pierwszej generacji, ale cała moja wiedza wywodziła się raczej jedynie z serialu anime. Tłumaczy to, dlaczego większość moich pokemonów, którymi grałem w Crystal, pochodziła z pierwszej generacji. Wybierałem jedynie to, co już wcześniej znalem.


Podczas wyboru startera, w wersji Crystal, zdecydowałem, że towarzyszył będzie mi Cyndaquil. Ognisty typ był wówczas moim ulubionym. Po ewolucji w Quilavę, a następnie w Typhlosiona, ostatecznie przeprowadziłem go przez mistrzostwa na 46 poziomie.


Drugim pokemonem, który dołączył do mojej stałej grupy był zwykły pospolity Zubat. Zarówno w pierwszej formie, jak i później jako Golbat, nigdy nie zadawał zbyt dużych obrażeń, jednak jego zaletą była szybkość. Wraz z atakiem Confuse Ray była ona dużym atutem, który ratował mnie z wielu opresji. Usilnie próbowałem przed ligą ewoluować Golbata w Crobata (poprzez przyjaźń), jednak ciągle mi się to nie udawało. Ostatecznie Golbat odegrał kluczową rolę w ostatniej walce ligi. Lance'owi został jedynie Charizard z połową życia, ale wcześniej wyciął mi prawie wszystkie pokemony. Został mi jedynie Golbata, którego poświęciłem, żeby przywrócić Gyaradosa przy pomocy revive. W ten sposób udało się zwyciężyć. Golbata ewoluowałem w Crobata dopiero po mistrzostwach, gdzie osiągnął 40 lvl.


Kolejnym pokemonem stał się Magikarp. Tu nie ma długiej historii. Planowałem po prostu trenować potężnego Gyaradosa. Z ostatecznym poziomem 49, był on zawsze podporą mojej drużyny.


Jako elektryczny typ, postanowiłem włączyć do grypy Magnemite'a, który ewoluował w Magnetona. Stał się on bardzo przydanym i jednym z najpotężniejszych wśród moich kompanów. Na koniec ligi osiągnął poziom 39 lvl.


Do teamu postanowiłem dołączyć również jedynego smoka dostępnego w pierwszej generacji (jak wspominałem, wówczas jedynie te pokemony były mi znane), czyli Dratini. Do zakończenie mistrzostw zdołałem nabić poziom 43, więc ewoluowałem go jedynie do drugiej formy Dragonaira. Później zresztą również nie udało mi się doprowadzić go do Dragonite.


Z ostatnim szóstym pokemonem miałem problem. Przez całą grę chodziłem z kolejnymi ewolucjami Pidgeya, żeby móc latać pomiędzy miastami (Golbat nie potrafi nauczyć się HM02 Fly). Niestety, nawet trzecia forma Pidgeot, nie był zbyt przydatny w walce. Miał słabą obronę, a posiadałem już kontry na typy, przeciw którym jest on dobry. Postanowiłem wybrać pokemona trawiastego. Oczywiście, jak już wcześniej podkreślałem, szukałem jedynie wśród pierwszej generacji. Trafiło na Tangelę. Starałem się trochę podbić jej lvl na silnych stworach z Victory Road. Niestety podczas mistrzostw była ona kompletnie nieprzydatna. Ostateczny 32 lvl okazał się zbyt niski, żeby zaszkodzić realnie jakiemukolwiek pokemonowi ligi.


W ten sposób oficjalnie zakończyłem grę Pokemon Crystal. Nie był to jednak koniec mojej zabawy. Postanowiłem wykorzystać zawartość, którą twórcy zaoferowali po przejściu ligi. W późniejszym czasie przeszedłem ją również drugi raz (drugi zestaw pokemonów podaję na końcu).


Ostatecznie trafiłem na REDa. Początkowo okazał się on dla mnie zbyt silnym przeciwnikiem. Przez niego porzuciłem nawet granie na około rok. Wróciłem dopiero, gdy wyszło i popularne zrobiło się Pokemon Go. Wtedy ponownie nabrałem chęci na granie w oryginalne konsolowe odsłony. Podekspiłem trochę w Mt. Silver i główny BOSS wreszcie uległ.

Poniżej zwycięski team w drugim podejściu do ligi. Ta sama szóstka pokonała również REDa.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz